Zapiski

fot Kasia Trzaskalska, październik 2019 r.

fot Kasia Trzaskalska, październik 2019 r.

Stoję na Wzgórzu Brunona

29.11.2024

Czytam książkę prof. Zbigniewa Chojnowskiego "Prowincjusze, tubylcy i bywalcy". O poetkach i poetach. Jest tu opisany człowiek, który bywał w Giżycku, ale nie tylko dlatego go polubiłam. Pisał słowa, w których odnajduję się jako jedna z "10 tysięcy istnień śpiewających pieśń". Na stronie internetowej poświęconej Andrzejowi Sulimie -Surynowi znalazłam wiersz, w którym rozpoznałam Giżycko, Wojtka ale Agnieszki już nie. I wzgórze rozpoznałam i przypomniałam sobie siebie na wzgórzu.
Andrzej Sulima - Suryn (1952-1998)
Pamięci Brunona z Kwerfurtu
słońce chybotało się nad jeziorem
świat rozbierał się na naszych oczach
piliśmy wódkę – Wojtek, Agnieszka i ja
na wzgórzu za miastem pod krzyżem św. Brunona
fenomeny pęczniały, słowa nazywały
gesty znaczyły. Ów dzielny Brunon
zginą właśnie tu, bo zachował się
nieprzystojnie, obraził tubylców,
więc naszpikowali go włóczniami
uwalniając gorliwą duszę
a ciało pod nami
spłynęło wodami do jeziora
kilka kropel wódki na kamień
śmiech Wojtka, para łabędzi płynie i płynie
Agnieszka zaciąga się dymem aż do stóp
i coś mówi
ja już nad ziemią widzę o wiele za dużo
Heraklit, Brunon, Chrystus
i dziesięć tysięcy istnień śpiewa pieśń
wielkiego uwolnienia
jaki ja – taki świat
tańczą elementy
sfery przygrywają
wędkarz macha ku nam
ręką, za chwilę brzegiem jeziora
przejedzie pociąg. Zapytałem Oczywistość –
co mam zrobić? Usłyszałem wilgę i szept
– Puść to czego nie ma

wiersz zamieszczony jest na stronie poświeconej A. Surynowi suryn.pl


1 listopada - nowe nadchodzi

01.11.2024

W pamięci oczyszczam duszę
By wrócić tu nie musieć
Wybaczcie bracia, siostry
Psy, koty, mchy i porosty

To jedna ze zwrotek pieśni, którą szykujemy w studiu z Rafałem Gorączkowskim.

Nade mną gwiazdy, planety
We mnie sumienie, stety, niestety
Myśl, że to wszystko w celu
A nie splątane w zielu

A reszta już za niedługo z muzyką i gośćmi


Tryptyk

25.10.2024

1/3
Przeładowana słowami
zmęczona gadaniem
cudzym i własnym
wchłonęłam gości.
Przepłynęli przez ucho
igielne do ciebie.

Leżę.
Nie wstaję.
Bieganie
tam i z powrotem
nic nie daje.

Pachnie mokry liść,
Ktoś zatrzymał się przy płocie.

2/3
Na mojej kleszczewskiej górce,
która skrywa proch, żwir i tajemnice.
Na źdźble, igle, trawy i sosny
siedzę.

Bez poruszenia podróżuję po wnętrzach.
Widzę lodowiec, kamienie
i światło błyskające na Wojnowie.

3/3
Stamtąd gdzie jestem,
tyle, że inaczej,
oglądamy kochany nasza górkę.
Trzymamy się za ręce
żeby kiedy nasz czas przyjdzie
nie zgubić się w drodze
do wieczności.




Wróciłam

11.02.2024

Kiedy skręciłam i jechałam już drogą na Nowogród, jezdnia się zwężyła. Nikogo przede mną i mgła wokół. Włączyłam długie światła i nastąpił jakiś taki efekt świetlny, że światło rozchodziło się koliście. Dobrze widziałam drogę. Reflektory nie tak jak zawsze rozchodziły się tunelami świetlnymi ale jakoś tak koliście. I nagle przez chwilę, kiedy mózg przyswajał nowość miałam wrażenie bycia gdzieś indziej, gdzieś w innym kosmosie, który spotęgował radość ostatnich dwóch dni. Już w czwartek byłam w domu rodzinnym ❤ Ale zanim dojechałam zajrzałam do Eli na rynek. Obiecałam podpisać się na płycie. Usiadłam na składanym krzesełku i podpisałam. Chwilę posiedziałyśmy, porozmawiałyśmy, ktoś przyszedł kupić kapcie, nota bene fantastyczne. Ja się ze swoimi już nie rozstaję. Ale co kolejne fantastyczne to to, że, Ela puściła piosenki i w okolicy jej stanowiska są słyszalne. Bardzo to przyjemne uczucie. Dusowe piosenki są słyszalne na targu. Na targu, na którym lata temu, jako dziewczynka stawiałam pierwsze kroki jako handlowiec. Wynosiłam ubrania, w których uważałam, że nie będę chodzić i sprzedawałam. Tam też nauczyłam się targować :).
W piątek spotkałam się z Giżycką Falą i śpiewaliśmy piosenki. Wcześniej jednak przywitanie się, prezenciki, rozmowa z ciałem, rozgrzewka wokalna, pogaduchy. Wymyśliły się nam nowe podziały w pieśni "Liście w ogrodzie". Bardzo fajnie wybrzmiały. Biorąc przykład z folklorystów nagrywam wszystko i archiwizuję.
Dwie godziny minęły prędko. Kolejne zajęcia dopiero późną jesienią. Mam nadzieję, że wszystko co do tej pory, zaowocuje na zajęciach w innych grupach, nie tylko wokalnych. Serdecznie wszystkich pozdrawiam. Jesteście ze mną a ja z Wami ❤
Godzinę później spotkałam się z paniami nauczycielkami z przedszkola nr 4. Opowiedziałam skąd ja się w ogóle u nich wzięłam i o mojej mazurskiej pracy. Przywiozłam dwie pieśni; jedna ze zbioru kx. Gustawa Gizewiusza „Na ostródzkiem polu” (w opracowaniu prof. Zenony Rondomańskiej) i z nagrań Państwowego Instytutu Sztuki „Gynś, gynś” (nagrywał Władysław Gębik). Zachęcałam panie, żeby stworzyły koło śpiewacze. Nie dość, że nauczyły się w lot melodii, to jeszcze śpiewałyśmy Gynś na dwa sposoby. Raz tak bez żadnych podpowiedzi z mojej strony, a raz puszczając żuchwę luźno. I raz wybrzmiałyśmy jasno, delikatnie, a raz ciemniej, pełniej. Czułam jak nam całe ciała śpiewały i sala wypełniła się mocą śpiewu. Kiedy już się to stanie i będziecie Panie wspólnie śpiewać dajcie, proszę znać. Przyjadę podpiąć się do Waszego śpiewu. Może na kolejnym Festiwalu Pieśni i Tańców Regionalnych, nie tylko grupy przedszkolne zatańczą i zaśpiewają ????
Tak wypełniona obecnością w domu rodzinnym, spotkaniami z ludźmi wróciłam do domu. I zaczynam nowe. Ale o tym za moment. Dobrego dnia ❤


SzI

31.12.2023

Sztuczna Inteligencja: SzI

Od czasu kiedy Psioter pierwszy raz zastosował narzędzie do stworzenia programu informacyjnego po mazursku zaczęłam się zastanawiać nad słusznością lęków związanych z tym czymś. To, że kij ma dwa końce to wiadomo. Słowo, wymyślone przez człowieka (zwolennicy kosmicznych astronautów mogliby się nie zgodzić) też ma dwa końce. I tak dalej. „SzI” wprowadziła pewnie jeszcze większy chaos ale też uruchomiła większą ostrożność i czujność. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami z bliskimi i z naszych rozmów wypreparowało się rozróżnienie na sztuczną inteligencję i wykorzystanie maszyny przez człowieka. Dopóki jest w naszych rękach, myślę, że to jeszcze człowiecza sprawa.
Śpiewanie mazurskiej piosenki przez nazwijmy go SzIurka. Gładki, metaliczny, poprawny, bez emocjonalny, bez zająknięcia. Może i do kogoś podobny ale ten metal w jego głosie płynie mi się po zębach i od razu wyłączam. Rozumiem kunszt tej maszyny, w pewnym sensie podziwiam i widzę podobieństwa do uczenia się pieśni ludzi od ludzi. Bo jeśli Gotliba z babcią śpiewały córce, to córka wchłaniała w siebie dwa głosy. Potem szła w świat i uczyła się słuchając kolejnych głosów,; potem przetwarzała to przez siebie i śpiewała swoja pieśń. Jak my teraz. Zawsze od kogoś się uczymy. (Ciekawa jestem czy jest żywa istota, która miałaby zdolność mówienia, śpiewania, gdyby nie usłyszała nic z zewnątrz? Kochające nieme środowisko?). Rozumiem, że maszyna uczy się w sposób podobny. Ale dopóki, nie będzie miała w oczach duszy nigdy nie wpłynie głęboko w słuchających. I dopóki głos będzie służył czemuś większemu niż konfekcja muzyczna, dopóki tworzenie będzie największym uwielbieniem talentu, który w nas, żadna maszyna tego nie przeskoczy. Może nadszedł ten czas, że to maszyna uczy nas w sposób przewrotny wracać do gruntu sprawy.

Na ten nadchodzący rok życzę nam otwartego serca i prawdziwego głosu ❤


Strona: 2/7 · Wyświetlane zapiski: 5-10 z 31
Przejdź do strony:   [1]   [2]   [3]   [4]   [5]   [6]   [7]  



English translation · Deutsche Übersetzung

Foto: Katarzyna Trzaskalska, Małgorzata Biniek, Magdalena Świtek. Stylizacja: Monika Wierzbicka, dodatki: Sława Tchórzewska, Grażyna Kłopocka-Służała. Rysunki: Krzysztof Skain May. Realizacja: obbie.pl
© Monika Wierzbicka 2012-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności i cookies