Wczoraj, na lekcji z Pawłem, wyszło mi z ust zdanie, które zatrzymało mnie w dalszym wywodzie. I nie wiem czy to już było zdanie dla Pawła czy dla mnie czy w ogóle.
"Pozwól prostemu być prostym"
amen
Śpiewam i towarzyszę innym w nauce śpiewu. Wolę myśleć, że towarzyszę innym w szukaniu głosu źródła, albo źródła głosu, ponieważ śpiew jest w każdym, kto pragnie się nim wyrazić. Z estetycznego punktu widzenia, dla wielu z nas, czyjś śpiew wychodzi poza strefę komfortu słuchania, poza cierpliwość i pojmowanie, że to co słyszymy jest etapem poszukiwań, jedyną możliwością wyrażania na dany czas.
Jako wokalistka i początkująca śpiewaczka raz na jakiś czas dostaję prezenty od wszechświata: śpiew w Zespole Pieśni i Tańca Giżycko, poznanie podstaw śpiewu klasycznego w Studium przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, praktyka zawodowa na scenie warszawskiego Teatru Syrena oraz śpiew w wielu dubbingowanych w Polsce bajkach, bycie w wielu zespołach poruszających się w stylach od disko po metal, nauka u Tadeusza Konadora a następnie u jego córki Agaty, wiele kursów, które przybliżały zasady funkcjonowania głosu, aż wreszcie po spotkanie z Olgą Stopińską. Z perspektywy czasu, patrząc na te 30 lat pracy zawodowej, używałam głosu tak jak mi ciało i psychika pozwalały.
Dlatego kiedy siadam po drugiej stronie instrumentu klawiszowego słuchając i patrząc na człowieka, który stoi przede mną widzę siebie. I za każdym razem zaczynam przygodę z wdzięcznością i poczuciem, że oto rodzi się kolejna relacja. Nie wiem dokąd doprowadzi ponieważ w takim samym stopniu, jeśli nie większym to zależy od człowieka, który przychodzi.
Mówi się, że śpiew to głos serca. Ale serce to co? Organ? Dusza? Sumienie? Dla mnie to wszystko na raz. Śpiew rodzi się w ciele, dlatego o nie w pierwszej kolejności trzeba zadbać– jeśli spięte rozluźniać. Oddychać, sprawdzić wszelkie metody od płytkich po głębokie po to, żeby w końcu pozwolić na swobodne wejście powietrza do ciała w takiej ilości ile go na prawdę potrzeba. Na nic to jednak, jeśli głowa szwankuje, jeśli emocje nie płyną w nas strumieniem czystym i nie poblokowanym przez tamy. I tu jest kilka metod; wybór należy do człowieka, który chce śpiewać. I ten wybór jest jedną z możliwości podjętą w danym czasie.
A ostatnim odkryciem, które pojawiło się podczas rozmów z Olgą jest pytanie „co sprawia, że denerwuję się na scenie” „ co sprawia, że denerwuje się na sama myśl, że mam przed kimś zaśpiewać”. Czy „mam przed kimś wystąpić” a „mam komuś zaśpiewać” to jedno i to samo? Odpowiedź, która przyszła pod koniec jednej z lekcji była prosta. I jest moja na ten czas.
Ciekawa jestem co do Was przychodzi kiedy zadajecie sobie takie pytania. Czy to co przyjdzie to jedynie wstęp do innego pytania czy od razu strzał w dziesiątkę?
Dziękuję wszystkim towarzyszącym i towarzyszom. Śpiew sprawia, że życie nudne nie jest. Powiem więcej, jest fascynujące
Sowa jako nauczyciel pozwalająca sprawdzić jeżykowi na własnej skórze, że swoje futerko najlepsze. Czyli jakby to sobie na dorosłość przełożyć - bycie sobą jest ważne i bezpieczne. Bezpieczne w sensie, że nikt z zewnątrz nie wciśnie kitu pod żadną postacią.
Pojawia się pytanie co to jest bycie sobą. Kim jestem? I tutaj zaczyna się przygoda życia. Bą włajaż
Miejsce, które chłonę. Głosy. Poczucie humoru. Człowiek, blisko człowieka, pomimo 2 metrów od się.
„Pani nawet nie pyta czy dobre. Pani bierze a wspomni mnie Pani w domu”.
„W sobotę proszę przyjść, dzisiaj nie mam malinowych. Nie może Pani, no to w następną środę będą na Panią czekały”
„No ale całą skrzynkę Pani weźmie; tylko 10 zł. Nie o pieniądze? Że mały warzywnik? Aaaa o miejsce! No dobra, to ile Pani zważyć. 2 kg? No to rzeczywiście mały”
I przez te maski sobie gadamy, oczy takie w księżyce się robią, ze zmarszczkami.
A niedaleko jest przystań dla kajaków. Usiadłam na ławce bo dopiero o 12.00 mogę wejść do Piekarni u Jana. Zagapiłam się w pomarańczowe nóżki kaczki, którymi przebierała, równoważąc potrzebę bycia głową w dół. W uszach miałam rozmowę Pana Wojtka z Łukaszem. Forma jest pustką, pustka jest formą. A kaczka co i rusz wynurza się, patrzy na mnie i dawaj, nura w dół a nóżki chodzą. Jezusie i Buddo najświętsi! Na osi zdarzeń: targ – przystań – kaczka – rozmowa – zaskroniec polujący na żabę – piekarnia COŚ znowu się zmieniło .
Jacek w rozmowie sprzed kilku lat przypomniał mi, że któraś z naszych nauczycielek powiedziała, że z tego roku to nic nie będzie - przynajmniej tak to zapamiętałam.
I co? Każdy widzi. Robimy swoje. Piszemy scenariusze, piosenki i nagrywamy płyty. Śpiewamy w chórach, zdobywamy nagrody, gramy w teatrach, serialach, filmach, reżyserujemy, dubbingujemy bajki, kręcimy własne filmy.
Nie tak dawno odwiedziłam wybitną postać naszej szkoły i kiedy powiedziałam jej, że piszę muzykę do wierszy Poetki, złapała się za głowę i skrzywiła twarz. Pokazałam jej Arneę na youtubie. Wysłuchawszy, pobłogosławiła i powiedziała, że mogę. Miłe to, choć w sumie bez znaczenia bo i bez błogosławieństw robię swoje. Ale dziękuję Wam profesorki! Z Waszych błogosławieństw i z Waszych "nie", z determinacji, szczęścia do ludzi i sytuacji, z woli Siły Wyższej tka się ten jednostkowy rzemieśliniczo-artystyczno-człowieczy los.
Dziękuję
Głos Dawnych Mazurów na Facebooku
English translation · Deutsche ÜbersetzungFoto: Katarzyna Trzaskalska, Małgorzata Biniek, Magdalena Świtek. Stylizacja: Monika Wierzbicka, dodatki: Sława Tchórzewska, Grażyna Kłopocka-Służała. Rysunki: Krzysztof Skain May. Realizacja: obbie.pl
© Monika Wierzbicka 2012-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności i cookies