Był deszcz, nie było nas wielu. Było spotkanie od serca do serca ze wszystkimi słuchającymi. Pływaliśmy z Wiesławem na nutach, słowach i z obecnością wszystkich obecnych.
Na Wronkowisku bawią się ludzie
na Wronkowisku, słoneczny śpiew
Tutaj wyśnimy po jednym cudzie
Tutaj przeminie najlżejszy gniew
Dzisiaj we Wronce dużo zabawy
Dzisiaj we Wronce miłości zew
Tutaj śpiewamy dla dobrej sprawy
I tez tańczymy, rusza się krew
I w krwioobiegu rusza się życie
Płynie i tupie mądrości śpiew
Cud codzienności tworzą tu ludzie
Dla których życie, to dobry bieg.
To jest pieśń, którą napisałam kilka dni wcześniej i nią rozpoczęliśmy mazurski wronkowiskowy mazurski śpiew.
Mariusz napisał kiedyś takie słowa: Wszyscy jesteśmy dla siebie tylko etapami. Odkryłam drugą stronę medalu żalu, który pchał się w pierwszej chwili. Przede wszystkim zostaje wdzięczność. A przyjaźnie przekształcone w dobrą znajomość znaczą więcej niż błędne głaskanie się po sierści.
Czasami w trakcie rozmowy padają słowa. Padają jak kamień i na spokojnej powierzchni jeziora rozchodzą się kręgi. A czasami spadają jak liść i też pojawiają się kręgi. Słowa mają znaczenie. Nie dopatruję się rozróżnień czy kamień dobry a liść zły. Oba są jakie są i służą właściwym sprawom. Niektórych nie ruszy liść a kamień zrobi robotę i odwrotnie. Dlatego dobrze, kiedy każda rozmowa jest jak spokojna tafla jeziora.
Jako dzieciak miałam problem z czytaniem, w którym było napisane, że Dobry Pasterz poszedł po czarną owcę zostawiając całe swoje stado. Czułam się częścią gromady białych owiec i fakt jego odejścia było zdradą i opuszczeniem. Chociaż tłumaczyli, że to nie o to chodzi. Dzieciak tupał i nie godził się z tym:
- Po co mu ta jedna akurat, kiedy nas jest tak dużo i jesteśmy z Nim.
Dzisiaj siedząc i oddychając odkryła mi się ta duchowa karta. Pasterz zostawił owce w bezpiecznym miejscu, a pójście po czarną było klejeniem. "Choćbyś jednego nakarmił, to tak jakbyś mi dał jeść, choćbyś jednego uleczył to tak jakbyś mnie... itd".
Jeśli więc Życie i działanie Jezusa to wzór do naśladowania to jak mogę kogoś zostawić, tylko dlatego, że według przyjętych przez ludzi kanonów jest czarną owcą?
- Nie możesz. Chyba, że owca już spadła w przepaść.
Profesorze, nieustająco dziękuję.
Mazurskie pieśni ludowe są najprostszymi bytami artystycznymi. Wyszły z serc i ust ludzi, którzy mieli potrzebę utrwalenia stanu swojej duszy, miejsca w życiu, obserwacji dookolnego świata. Mieli odwagę opowiedzieć dole i niedole własne i swoich najbliższych. Zdarzało się, że przywoływali konteksty historyczne. Wielkim kompendium wiedzy o pieśniach Mazurów jest ich zapis dokonany przez pastora Gustawa Gizewiusza w pierwszej połowie XIX wieku. Słuchał i zapisywał nuty i słowa wyśpiewywane przez kobiety z okolic jego parafii. Od końca lat 40. XX wieku i później, dzięki determinacji etnografów z Warmii i Mazur, na taśmy szpulowe nagrano pieśni, które wykonywali potomkowie mieszkańców regionu. Dokumentacja etnomuzykologów sprawia, że możemy poznać jak w oryginale brzmiała piękna i rodzima mowa tych ziem. Ma w niej udział, w zależności od usytuowania w regionie, w około 70% staropolszczyzna, a także gwara północno–mazowiecka (kurpiowska) oraz spolszczone słowa niemieckie. To język domu rodzinnego i modlitwy.
Olśniło mnie, uderzyło jak gromem z nieba, że mazurska pieśń ludowa była zawsze trwałym łącznikiem z Polską poprzez te 70 % staropolszczyzny. Wiem, że w historii nic nie jest czarne i białe, ale mój umysł dąży do prostoty i konkretnego określania barw. I wykoncypowałam sobie, że skoro język jest nośnikiem kultury, to tam cały czas trwała i stwarzała się prostolinijna kultura polska / mazurska.
Głos Dawnych Mazurów na Facebooku
English translation · Deutsche ÜbersetzungFoto: Katarzyna Trzaskalska, Małgorzata Biniek, Magdalena Świtek. Stylizacja: Monika Wierzbicka, dodatki: Sława Tchórzewska, Grażyna Kłopocka-Służała. Rysunki: Krzysztof Skain May. Realizacja: obbie.pl
© Monika Wierzbicka 2012-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności i cookies