Wierciłam się odkąd pamiętam, ale w przypadku puzzli wykazywałam, nie wiadomo czemu, stan spokoju przechodzący w anielską cierpliwość. Z zaangażowaniem układałam kartoniki u Liska, który otrzymywał je w paczce z RFN-u. Najbardziej fascynowało mnie układanie nieba. Było to zajęcie dosyć trudne, ale zaczynając od krawędzi, potem układając słońce widziałam efekty swojej pracy, co stymulowało mnie do dalszych wysiłków. Kiedy bezodcieniowy błękit nie chciał już się dawać okiełznać, bo wypustki kwadracików nie pasowały do dziurek, wstawałam, rozprostowywałam palce o palce i chodziłam. Najczęściej szłam do mamy Liska pogadać. I po miłej wymianie zdań podczas której wypijałam kubek kakao (tego pysznego w żółtej puszce z królikiem!) wracałam do błękitu. Lisek i Sadek pomagali mi w tym, bo im szybciej poszło ułożenie drzew, traw, śniegu. Potem staliśmy nad pejzażem w mieszkaniu na drugim piętrze w roku 80tym chyba i zachwycaliśmy się swoim dziełem. Od jakiegoś czasu gdy patrzę przez okna pociągów, hoteli albo podczas spaceru i widzę piękny błękit, słońce i jego promienie rozprzestrzeniające się po błękicie, rachityczne trawki wystające spod śniegu czy ciemne drzewa osłupiałe z zimna, to przypomina mi się obrazek z puzzli i my, trójka z Obrońców.
Żyję w pięknym świcie. Ciekawa jestem czy chłopaki mojego dzieciństwa też patrzą i czy widzą?
Głos Dawnych Mazurów na Facebooku
English translation · Deutsche ÜbersetzungFoto: Katarzyna Trzaskalska, Małgorzata Biniek, Magdalena Świtek. Stylizacja: Monika Wierzbicka, dodatki: Sława Tchórzewska, Grażyna Kłopocka-Służała. Rysunki: Krzysztof Skain May. Realizacja: obbie.pl
© Monika Wierzbicka 2012-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Polityka prywatności i cookies